sobota, 20 lipca 2013

Czwarta kropla.




Matylda:

Pędziłam na swoim ścigaczu przez lekko zakorkowane ulice Olsztyna, sprytnie wymijając stojące samochody. Złorzeczenia kierowców w moją stronę traktowałam albo wystawieniem środkowego palca, albo dość niecenzuralnym słowem. Teraz naprawdę mogli mi naskoczyć. Jadąc ulicą Piłsudskiego, mimowolnie spojrzałam w stronę hali sportowej. Nieznacznie odetchnęłam z ulgą, nie widząc na horyzoncie Psich Tęczówek. Niezadowolona ze swojej słabości, postanowiłam doładować w żyłę trochę cukru. Może po zastrzyku glukozy moje myślenie stanie się bardziej racjonalne?

Siedziałam w drogiej kawiarni, pławiąc się w luksusowym świecie. Karta kredytowa od ojczulka nadawała się na takie okazje idealnie. Posłuchałam szczebioczącej kelnereczki w ledwo naciągniętej na chudy tyłek miniówie i zamówiłam rogaliki z kremem czekoladowym a do tego mocną kawę.
Zajadając w milczeniu, przyglądałam się współbiesiadnikom. Klientela typowa dla takich lokali - wymuskane paniusie na ploteczkach z przyjaciółkami, lub druga opcja - faceci w markowych garniakach, pochłaniający lunch w przerwie obiadowej. Osobnik z tego drugiego gatunku natrętnie mi się przyglądał. Kiedy skarciłam go spojrzeniem, poruszył obleśnie brwiami i oblizał spierzchnięte wargi. W jego mniemaniu było to "sexi -flexi". Wywróciłam oczami i z premedytacją pokazałam mu fucka, przy tym otwierając usta i ukazując zawartość jamy gębowej, w postaci zmielonej papki. Oburzony, szybko skończył swoją porcję i nie patrząc więcej w moim kierunku, poszedł zapłacić. W drzwiach zderzył się z wchodzącym właśnie dryblasem. Ku mojemu niezadowoleniu, a może i lekkiemu przerażeniu, był to Hain. 
- Co zajadasz? - spytał zaciekawiony, dosiadając się do stolika. 
- A ty co, komisarz śledczy? - wymamrotałam z pełnymi ustami, miętoląc w rękach resztkę rogalika - śledzisz mnie?
- Poznałem twój motocykl - ruszył głową w kierunku wyjścia - zawsze wracam z treningu tą trasą - podrapał się po brodzie, zafascynowany rozglądając po wnętrzu burżujskiej knajpy, finalnie zawieszając zaciekawiony wzrok na mnie - stać cię na żarcie w tej knajpie?
- No - odpowiedziałam lakonicznie, kończąc posiłek - mogę ci coś zamówić, bo widzę że zaraz zjesz tą serwetkę - zachichotałam, ocierając brodę z okruszków.
- W życiu! - zaprzeczył gorąco, wypuszczając miętoszony wcześniej materiał z wielkich łapsk.
- Kelner! - krzyknęłam na cały lokal, patrząc na niego wyzywająco. W momencie przybiegła truchcikiem ta sama blondyna co wcześniej, a na widok Piotra, bonusowo wywaliła cyce na wierzch. Śliniąc się do Psich Tęczówek, zaproponowała nam wykwintne francuskie dania, których nazw nawet nie potrafiłabym powtórzyć. Skrzywiłam się i kątem oka zauważyłam że Hain zrobił to samo.
- Paniusiu a nie macie zwykłego schabowego? - walnęłam prosto z mostu, wprawiając napaloną na siatkarza kelnerkę, w konsternację.
- W naszym lokalu nie serwujemy polskiej kuchni! - krzyknęła oburzona, wypluwając pogardliwie z napompowanych usteczek słowo "polska".
- No to się nie dogadamy - wzruszyłam ramionami z udawanym smutkiem - bo my chcemy wtranżolić prawdziwe mięcho, najlepiej z kiszoną kapuchą i ziemniakami - mrugnęłam do niej porozumiewawczo. Wzdrygnęła się z obrzydzeniem i wzięła ode mnie kartę kredytową, którą jej podałam, by zapłacić. 

Skończyliśmy w "Kuchni śląskiej" po drugiej stronie ulicy, gdzie uraczono nas prawdziwym i pysznym obiadkiem domowej roboty.
- Zawsze tyle jesz? - zarechotał Piter, odsuwając pusty talerz daleko od siebie.
- A i owszem - ukontentowana poklepałam się po pełnym brzuszku i osunęłam o oparcie krzesła. 
- To co robimy? - zatarł z zapałem ręce i podniósł swoje długie nogi, leżące jeszcze chwilę temu w poprzek przejścia. 
- Muszę wracać - skrzywiłam się na myśl o pogadance jaka mnie czeka od Rudej - mogę cię odwieźć na moim Mustangu -zaproponowałam z drapieżnym uśmieszkiem.
- Serio? - ucieszył się jak dziecko i pierwszy rwał do zakładania kasku. Już po chwili nie było mu do śmiechu, kiedy docisnęłam pedał gazu i wypruliśmy z piskiem opon w olsztyńskie ulice. Jego łapska mocno zacisnęły się wokół mojej talii a klatka oparła o moje pochylone plecy. Gdyby nie silny wiatr rozwiewający wszystko wokół, zapewne poczułabym jego przyjemny zapach i zrobiłoby mi się cieplej. Na szczęście przyrodnicza zasłona chroniła mnie przed kolejnymi chwilami zagapienia. Dłonie pasażera uczepiły się mojego ciała jeszcze mocniej, gdy ostro weszłam w zakręt. Chciałabym widzieć jego minę.Już nie byłaby taka pewna siebie jak przed momentem...
- No to pierwszą randkę mamy już za sobą - odłożył kask do schowka i ścisnął moją dłoń na pożegnanie.
- To nie była żadna randka, Hain - warknęłam - zwykły, przypadkowy obiad.
- Ja tam swoje wiem- zaśmiał się zadowolony z siebie i odskoczył gwałtownie, bo ruszyłam właśnie z piskiem opon spod jego bloku- nie wypieraj się, Mati! - krzyczał za mną, ale zagłuszył go hałas silnika.

Marcelina: 

- Halo?! – odebrałam telefon, przerywając sobie czytanie „Wichrowych wzgórz”, które tak Bella od Edwarda lubiła. – Czekaj na dole Zdzichu! – nakazałam koledze, po czym się rozłączyłam.
Leniwie założyłam moje zniszczone Converse i zeszłam na dół. Z łatwością sprzedałam dwie działki maryhy; statystyki z całego tygodnia były obiecujące i z pewnością zadowalające tatuśka – ja marudzić nie mogłam.
- Hej! – nie wiedzieć skąd przede mną wyrosła wysoka postać Patryka, uśmiechająca się od ucha do ucha, jakby ktoś wsadził mu w kieszeń upragniony talon na balon.
- Cześć – opowiedziałam zażenowana i ruszyłam w stronę domu; dziś miałam misterny plan na samotne obijanie się i tuczenie chipsami zapijanymi piwem, bez żadnych intruzów.
- Unikasz mnie? – odchrząknął.
- Ja? Skądże znowuż? – udałam głupią i weszłam do mieszkania zatrzaskując mu drzwi przed nosem – ja tylko wypełniam swój plan na dziś – krzyknęłam.
Pukania zagłuszyłam kawałkami Marylki ustawionymi na full.

- Tak bym chciała damą być, ach, damą być, ach, damą być i na wyspach bananowych dyrdymały śnić – zaśpiewałam.
- Serio damą? – podskoczyłam wystraszona, usłyszawszy zza pleców seksownie zachrypnięty głos.
- Myślałam, że nie wejdziesz – wbiłam w niego ostry ton. Po jaką cholerę wpycha się tam, gdzie go nie proszą? Do tego stał się dziwnie stanowczy, czego nie można było powiedzieć podczas pamiętnej imprezy.
- To źle myślałaś, Króliczku.
- Jak masz za mało królików, to zapraszam do zoologicznego – syknęłam.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni. Mój niechciany gość przyczłapał się zaraz za mną, usiadł przy stoliku i przyglądał mi się uważnie. Nie krępowało mnie to. Z racji mojej rudowłosej czupryny często zdarzało mi się zwracać na siebie uwagę. Najgorsze jest to, że jestem bardzo niecierpliwym stworzonkiem.
- Czego do kurwy nędzy chcesz, co? – ostrym koniuszkiem noża zatrzymałam się blisko jego twarzy, na co się cwaniacko uśmiechnął i wyjął  mi domniemany przedmiot zbrodni z rąk.
- Słodka jesteś, jak się złościsz – wstał, niwelując przestrzeń pomiędzy nami do minimum.
Mogłam poczuć mocny zapach perfum Hugo Bossa, miażdżące moje nozdrza. Odgarnął przeszkadzający mu rudy kosmyk, byśmy łatwiej mogli się mierzyć spojrzeniem.
- Przyszedłem po narzędzia, bo zostawiłem – odsunął się ode mnie i podążył do łazienki, zabrał co miał i wyszedł wołając spod drzwi zwykłe „cześć”. Przełknęłam głośno ślinę, stając zszokowana kilka minut i zastanawiając się, czy ta scena była naprawdę, czy to tylko sen.

Spojrzałam na zegarek wskazujący szesnastą. Matt już dawno powinna zjawić się w domu. Złego podobno licho nie bierze, dlatego też nie martwiłam się o swoją czarnowłosą siostrę. Po głowie chodził mi ten pieprzony Szczurek. Cała wkurzona starałam się zrobić coś pożytecznego. Zaczęłam od obiadu, ale spaliłam mielone, na które miałam tak zajebistą ochotę. W akcie desperacji zamówiłam pizzę, tracąc pół godziny na odpowiedni wybór. Wyjęłam schłodzoną Pepsi i zasiadłam przed telewizorem włączając sobie film grzejący się w DVD – "Szybcy i wściekli 6". 

- Nie weźmiesz kawałka? - spojrzałam zdziwiona na Matt, która przed chwilą wpadła zła do mieszkania i uwaliła się obok mnie.
- Nie jestem głodna - syknęła. 
Kto, jak kto, ale Matyldzia od pieluch była żarłokiem, który nigdy nie walczył z nadwagą. Jak była wściekła pochłaniała jeszcze więcej.
- Coś taka wzburzona? - próbowałam się dowiedzieć, kto zalazł za skórę tej ostrzejszej siostrze Czarnej.
- Jebany psiak.
Jak widać Piotr i Mati połknęli mój haczyk. Kiedy poznałam dryblasa, od razu stwierdziłam, że nada się na króliczka doświadczalnego mojej siostry i nie pomyliłam się. Od zawsze było wiadome, że Marcelina nie myli się w tych sprawach nigdy i wie, kogo z kim sparować. Sama jednak nie mogła znaleźć sobie takiego, co wytrzymałby z nią dłużej niż dwa pieprzone miesiące. Czyżbym była nazbyt upierdliwa?
- Od kiedy oglądasz kryminały? Kto ci dziś podpadł? 
Rozgryzła mnie, jak twardego orzecha.
- Szczuras - przyznałam po dłuższym milczeniu.
- Wiesz co? Nałóż mi, ja skoczę do kibla.

S.: Skreślam do Was dwa słowa, zanim odjadę w siną dal. Matt się złości na Haina, ale mimo wszystko chyba nie może się od niego uwolnić ;) Dziś "Kryzysowa", bo napędza naszą wenę jak żadna inna piosenka :D Następny rozdział doda się z automata! Całuję Was serdecznie, przejęta szałem pakowania, S. ;*
Happiness: W szale pakowania S. kompletnie zapomniała, iż ten rozdział również dodał się z "automata", a ona już od kilku dni okupuje bałtyckie plaże. Ja również jestem poza domem i odpoczywam na swym końcu świata, z dala od dostępu do komputera, mając internet jedynie w telefonie. ;) Piosenki Lady Pank wyśmienicie dodają weny na siostry Czarne, więc bardzo je polecamy! Trzymajcie się ciepło i korzystajcie z uroków lata! Ściskam Was, Happiness ;*

Kolejny 01.08 po 18 :D

10 komentarzy:

  1. Siatkarze stopniowo próbują zawładnąć nad siostrami Czarnymi? Nie tak łatwo :D
    Jakaś tajemnica ujrzała światło dzienne czyli handel marychą?! ;O A to ciekawe!
    Bezpośredniość Martyny jak i Marceliny czasem doprowadza mnie do zanoszenia się śmiechem :D Lubię je bardzo :D I od razu wyczuwam, którą kwestię pisze Happka a którą S. ;*
    Przypadkowe spotkanie w ekskluzywnej restauracji? I przejście do Śląskiej na polskiego schabowego to ja nic randka xd przynajmniej w głowie Piotrka :D
    Nadal śmiać mi się chce jak sobie wyobrażę tą kelnerkę z cycami na wierzchu xd ahahahaha S. ej S. :D Happka też mnie demoralizuje w jakiś sposób xd
    Dziewczynki odpocznijcie! Ale już tęsknię za Wami! ;*
    Ściskam, o ile to możliwe wirtualnie ;*

    Haa jestem pierwsza? :O :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak dragi tak jak obstawiałam. Ciekawe czy tylko te miękkie czy tez dziewczyny maja cały repertuar. No nie powiem dwie piękne dilerki, choć one chyba nie dilują aż tak często. Rozwalają mnie te określenia dziewczyna na siatkarzy. Jebany Psiak i Szczuras :)))) Ja bym się nie odnalazła w ekskluzywnej knajpie, no chyba że w postaci kelnerki bo to akurat już przerabiałam, ale pod drugiej stronie barykady, to co innego. Widać zarówno Matt i Psiakowi swojskie klimaty służą bardziej

    OdpowiedzUsuń
  3. A to małe dilerki! ja juz płatne morderczynie obstawiałam, chociaż różnica niewielka. Obie te profesje nie wróżą nic dobrego, a wcześnie czy później nadejdzie smierć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jakie to siostry mają 'nieszczęście' co do Patryka i Piotrka :D Muszą zawsze na siebie wpaść, czysty przypadek czy przeznaczenie ? Stawiam na to drugie, chociaż nie wiem czym przypięczętujecie w następnych rozdziałach :)
      Matylda to jak taki chłop :D Ale podoba mi się jej charakter i zachowanie, nie wspominając o tekstach rzucających w stronę Piotrka czy kelnerki :)
      Mareclina też niczego sobie,mówią rude wredne i się sprawdza :D Spaliła się przy Patryku, ale jej postać jest genialna !
      Wielbię to i czekam na dalsze rozgrywki <3

      Usuń
  5. Lepszej piosenki wybrać nie mogłyście :D Uwielbiam ją ;)
    Ten rozdział z resztą też :P
    Jeszcze plantacja zioła w piwnicy? Marzenie hahaha
    Psiak i szczuras wymiatają, nie ma co!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, nie mogę z tych określeń na biednych siatkarzy! Tu Psiak, tam Szczuras... Ciekawe, co jeszcze te Wasze szare komóry wymyślą! :D Przypadkowe spotkanie z Hainkiem? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć! :D Co ja tu dużo będę pisać, rozwalacie doszczętnie system!
    Zioło w piwnicy? O matko z córą! Wsiadam w auto i jadę! :D A te kąśliwe komarzyska jakoś przeżyję. :P Najwyżej mnie zeżrą. :P

    do usłyszonka w sierpniu, Laski :*
    ściskam, Pati.
    (a teraz w końcu, po ciężkim dniu pracy, mogę iść spać z czystym sumieniem, że nie mam tu już żadnych zaległości...)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aa cudo kocham tego bloga nie komentowałam bo nadrabiałam rozdziały ale teraz już jestem i będę na bieżąco ;)
    Zapraszam do siebie blog dopiero startuje może się spodoba ;)http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hain to śledzi Matyldę i tyle :P Z drugiej strony to już ją lubię, bo zje normalnie obiad, a nie dzieli sobie żeby przypadkiem nie przytyć. Normalnie pokłony jej bić, bo jest coraz mniej takich dziewczyn ;) Jak mają zioło w piwnicy to i ja się chyba nawet na pieszo przejdę do tego Olsztyna ;) W sumie dawno mnie na było w tych stronach :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba zjawię się w tej olsztyńskiej piwnicy i to całkiem niebawem xd
    Jestem pewna, że Piotr to po prostu Matyldę śledzi! :d Bo gdzie Matt tam i on ;d A jak się cieszył, gdy mógł się z nią przejechać motocyklem ;d
    A Szczurek to mnie dzisiaj dobił ;d Marcelina na niego wkurzona, a on tylko po narzędzia przyszedł xd
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń